Nie sądziłam, że jestem takim mięczakiem i rozłoży mnie tak po prostu, bez ostrzeżenia i bez okazji. Prycham, kicham, głowa pęka i myśli zebrać nie umiem, a powinnam, bo muszę dość ważna dla mnie decyzję podjąć. Tymczasem jęczę nad sobą i głaszczę się po czerwonym nosie z litością.
O leżeniu w łóżku mowy nie ma, Miśkę rozsadza energia i latam za nią niczym zakichany żandarm, ale z radością zaszyłabym się w piernatach z książką i kakałkiem ech... żeby tak znowu być dzieckiem, całkiem inaczej wyglądało wtedy chorowanie.
Kuruję się (poza chemią apteczną) cytryną z miodem (fuj ten miód) i kandyzowanym imbirem, który cudnie rozgrzewa.
To sobie pojęczałam... w końcu to nasza narodowa przypadłość ;)
Och, życzę zdrowia! Mój znajomy na podobne przypadłości poleca moczenie nóg we wrzątku, potem nakłada się na stopy mokre gorące skarpety i kładzie spać. Wypróbowałam raz - ale przez sen ściągnęłam skarpety i rano nadal miałam katar. Ale rzecz warta rozważenia... Pozdrawiam!
ReplyDeleteMonika, dzięki za podzielenie się sposobem. Obawiam się jednak, że mogłabym się udusić w tych skarpetach, nie cierpię spać z zakrytymi nogami. Po domu też latam na bosaka :)
ReplyDeleteZapewniam ze biadola ludzie na calym swiecie :) Czasem troche trzeba. Zycze szybkiego powrotu do zdrowia.
ReplyDeleteteż słyszałam o moczeniu nóg w gorącej wodzie z solą, próbowałam i owszem na katar pomogło, ale w życiu nie poszłabym spać w mokrych skarpetach!!!!
ReplyDeleteMia, cokolwiek się stanie, nie rób tego!!!!!!!
:)
wiem jak to cięzko chorować z brykającym brzdącem na głowie- serdecznie współczuję!
ale za to zdjęcie wygląda bardzo apetycznie! zdrówka życzę!!!! (a ten sposób na katar może sama wypróbuję)
ReplyDeletemjut jest dobry, pod warunkiem, że jest dobry, a nie z supermarketu...
ReplyDeleteNo proszę, okazuje się, że jestesmy sąsiadkami (niemal:)... To miłe i pewnie rokuje jakieś niespodzianki w przyszłości***
pozdrawiam!
Jejku.. kuruj się tam.. kuruj. Ja polecić mogę herbatkę lipową z miodem i duuuużą ilością cytryny. No i do tego rutinoscorbinek ;)
ReplyDeleteA Twój miodek cytrynowy z imbirem wygląda apetycznie ;)
P.S.zdjęcie czapeczkowe jest extra :)
Acho, no tak, wirus szaleje,m w pracy u mnie też wszyscy chorzy...Trzymaj się Mia, kuruj się dzielnie! z własnego doświadczenia polecam czosnek i sok z czarnego bzu! Pozdrawiam!
ReplyDeletekuruj sie Mia i smaruj pedzelkiem szybko :o)))
ReplyDeleteDziękuje baby kochane :) został mi juz tylko gruźliczy kaszel.
ReplyDeletePasiaku, dzieki. Wyglądam trochę jakbym kij połknęła, ale to zdjęcie do dokumentów...szkoda ze nie mozna dac takiego w czapkach ;)
Hihi.. w dokumentach świetnie by takie wyglądało ;) Założę się ,że nawet najbardziej chmurne panie urzędniczki by się uśmiechnęły na jego widok ;)
ReplyDeletefajny ten imbir, kupny czy sama robilaś? mam nadzieję, że już się wykurowałaś??
ReplyDeleteTen dostałam, kupny ale mam przepis jeśli chcesz :)
ReplyDelete