Wednesday, August 27, 2008
Thursday, August 21, 2008
powroty
Nie lubię powrotów z wakacji, kilka dni spędzam na powolnym wciskaniu się z powrotem na swoje miejsce. Wciskanie się to właściwe określenie, zostawiona w domu codzienność zdążyła się skurczyć. Niechętnie przyjmuje mnie z powrotem, a ja nie jestem dobrym gościem. Nie umiem odszukać w tej układance wolnego miejsca, w które mogłabym się wcisnąć.
Zdążyłam się przyzwyczaić do smrodu spalin buchających prosto w nos kiedy wjeżdżamy do miasta. Uporałam się już z górą bagaży, tak samo wielkich niezależnie od tego czy jedziemy na 2 dni czy na 2 tygodnie. Ale miejsca sobie jeszcze nie znalazłam.
Zdążyłam się przyzwyczaić do smrodu spalin buchających prosto w nos kiedy wjeżdżamy do miasta. Uporałam się już z górą bagaży, tak samo wielkich niezależnie od tego czy jedziemy na 2 dni czy na 2 tygodnie. Ale miejsca sobie jeszcze nie znalazłam.
Thursday, August 07, 2008
wizulany żurnal
Tytuł z przymrużeniem oka, nie ma chyba dobrego polskiego określenia na ten typ twórczego wyżywania się (visual journal/art journal)? Miejmy nadzieje, że to się szybko zmieni.
Dawno już nie pokazywałam mojego pamiętniczka, a robie go w miarę regularnie. Wiele stron jest jednak zbyt intymnych, a po wymazywaniu tekstów na zdjęciu całość sporo traci. Część będę tu co jakiś czas pokazywać.
Poniżej pierwszy wpis z nowego, drugiego już dziennika - robię go w starej książce oprawionej w tkaninę. Książka napisana przez wyjątkowo przeze mnie nielubianego autora, wcale mi nie było szkoda przeznaczyć ją do tego celu, ma cudnie pożółkłe kartki. Okładka nie jest jeszcze gotowa, ale pewnie się nią pochwalę kiedy zdecyduje jaka ma być.
Trochę smutno zaczynam, tak się złożyło, że dzień miałam wczoraj parszywy. Zrobiłam jednak małe oszustwo i zostawiłam na początku kilka kartek wolnych, zrobię kiedyś pozytywny wstęp.
Dawno już nie pokazywałam mojego pamiętniczka, a robie go w miarę regularnie. Wiele stron jest jednak zbyt intymnych, a po wymazywaniu tekstów na zdjęciu całość sporo traci. Część będę tu co jakiś czas pokazywać.
Poniżej pierwszy wpis z nowego, drugiego już dziennika - robię go w starej książce oprawionej w tkaninę. Książka napisana przez wyjątkowo przeze mnie nielubianego autora, wcale mi nie było szkoda przeznaczyć ją do tego celu, ma cudnie pożółkłe kartki. Okładka nie jest jeszcze gotowa, ale pewnie się nią pochwalę kiedy zdecyduje jaka ma być.
Trochę smutno zaczynam, tak się złożyło, że dzień miałam wczoraj parszywy. Zrobiłam jednak małe oszustwo i zostawiłam na początku kilka kartek wolnych, zrobię kiedyś pozytywny wstęp.
akryl, biały tusz, suszone hortensje.
Wpis ukryty po prawej pod paskiem papieru.
Bardzo zachęcam do założenia sobie takiego dziennika. Wpisy działają oczyszczająco, pozwalają pozbyć się trudnych myśli, emocji. Pomagają uchwycić całkiem przyziemne sprawy, o których szybko zapominamy, a które kiedyś mogą być miłym wspomnieniem. Albo radośnie się wykrzyczeć.
Nie trzeba do tego specjalnych zdolności, taki dziennik może robić każdy. Myślę, że warto działać spontanicznie, nie zastanawiać się nad techniką, kompozycją i tym czy to ładnie będzie wyglądało, tylko działać i robić to co nam dusza podpowiada.
Dziennik można zrobić w formie albumu, którego poszczególne karty zostaną na koniec zbindowane lub przewiązane wstążką, na bazie starej książki, w kopertach (np. 12 kopert z szerszym dnem, jedna na każdy miesiąc) lub w zwykłym zeszycie.
Przydają się te same 'śmieci', które zbieramy do scrapów - wycinki z gazet, drobne pamiątki itd.
-------------------------------------
Tuesday, August 05, 2008
ekspresowy deszcz
Wróciłam. Jak to zwykle bywa z moimi postanowieniami nie zrobiłam nic co zamierzałam. Popełniłam jedynie ekspresowy (kawałek popołudnia) album na bazie kartoników formatu piwnych podkładek z wykorzystaniem papierów, które dawno temu dostałam od Kasiorki, do tego biała kartka i cienkopisowe dorysowanki.
Subscribe to:
Posts (Atom)